Rada dużo mówi o wyłączonej z ruchu kołowego strefie Union Street (pomiędzy Market Street a Bridge Street), jakby była to jakaś przystań lub sanktuarium dla pieszych.
To nic takiego. Jest dokładnie odwrotnie. Jest to zdecydowanie niebezpieczne dla pieszych.
Z faktu, że Rada w dalszym ciągu przymyka oczy na niebezpieczeństwa, mogę jedynie zakładać, że albo:
a) Nikt z Rady nigdy nie chodził po strefie dla pieszych i/lub
b) Nikt w Radzie nie został zatrudniony w celu zapewnienia bezpieczeństwa pieszych i/lub
c) Nikt w Radzie nie jest w stanie przeprowadzić dokładnej (a może uczciwej) oceny ryzyka i/lub
d) Żaden pracownik Rady nie może zawracać sobie głowy poruszaniem tej kwestii, ponieważ jest ona sprzeczna z porządkiem obrad „aktywnego transportu”, a większość pracowników Rady jest zadowolona, że może po prostu przetrwać dzień bez żadnych kłopotów, nie mówiąc już o rzuceniu okiem na zagrożenie życia i kończyna, która obecnie istnieje i/lub najprawdopodobniej
e) Rada przejmuje inicjatywę od innych Rad i uważa, że tworząc obszar „dla pieszych” z dostępem dla rowerzystów, może przymknąć oko na zagrożenia, ponieważ jeśli inne Rady również utworzą ulice dla pieszych o podobnym dostępie, to kto dba o to, aby nie było to bezpieczne, ponieważ w razie wypadku zawsze może złagodzić winę, mówiąc, że każda inna Rada robi dokładnie to samo.
Jakie więc są niebezpieczeństwa, o których mówię?
Mówiąc najprościej, jest to mieszanie się rowerzystów i pieszych. Rowery pędzą przez deptak z dużą prędkością. Pieszy nie ma czasu na ustąpienie z drogi takiej maszynie, jeśli zostanie przyłapany na niewłaściwym poruszaniu się.
Widziałem rowerzystów jadących na pełnych obrotach przez strefę dla pieszych, nie myśląc wcale o tym, że osoba, a co dopiero dziecko, osoba niepełnosprawna czy starszy pieszy, może zostać złapana przez pędzący w ich stronę rower z dużą prędkością.
Z tego wyłączonego z ruchu kołowego obszaru korzysta absolutna obfitość rowerzystów. Większość z nich pracuje dla firm dostarczających żywność. Ale nie wszystko. Niektórzy to po prostu maniacy noszący sprzęt rowerowy i zachowujący się tak, jakby Union Street była osobistym żużlem.
Rada musi działać, zanim dojdzie do tragedii.
Albo Rada musi oddzielić rowerzystów od pieszych, albo musi zdecydować, czy ta część jezdni Union Street jest przeznaczona wyłącznie dla rowerzystów, czy wyłącznie dla pieszych. Jednak nie może być on nadal używany przez obydwa bez jakiejkolwiek segregacji, w pewnym dziecinnym przekonaniu, że te dwa typy użytkowników mogą w jakiś sposób zmieszać się ze sobą, tak jak mieszamy kaczki i kury. Aktualnie mieszamy lisy i kury.
Podejrzewam, że minie śmierć, zanim Rada zdecyduje się stawić czoła rażąco oczywistemu niebezpieczeństwu, które istnieje.
Szczerze mówiąc, Union Street była bezpieczniejsza dla pieszych, ZANIM została zamknięta dla ruchu kołowego.